wtorek, 28 lutego 2012

Matematyka - czyli gdzie królowej spadła korona?

O tym, że matematyka jest trudna nikogo przekonywać nie trzeba. Myli się jednak ten kto sądzi, że w obecnej szkole średniej uczy się matematyki takiej - jak przerażała naszych rodziców gdy siedzieli w szkolnych ławach. Obecnie nie tylko nie zobaczycie na twarzach uczniów przerażenia na dźwięk słowa całka i różniczka - pewnie raczej zobaczycie szczere zdziwienie i pytające spojrzenie.
Bo obecny program nauczania w szkole średniej w ogóle ignoruje wiele z tych "trudnych" i abstrakcyjnych problemów. Ale co tam - powiecie. Przecież jest matura - nie? No to poziom musi być zachowany. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Samo wprowadzenie matury z matematyki nie rozwiązuje problemu - i każdy, kto ma przyjemność mieć zajęcia ze studentami pierwszych lat studiów na temat czegokolwiek związanego z liczeniem - powie to samo. Czym jest ta matura z matematyki? Gazeta Wyborcza w dzisiejszym (28.02.) serwisie internetowym podaje przykład takiego zadania maturalnego:

"Spodnie po obniżce ceny o 30 proc. kosztują 126 zł. 
Ile kosztowały przed obniżką?" - takie zadania na maturze 
rozwiązują uczniowie. - To poziom podstawówki - łapią się
za głowę matematycy.


Co na to powiecie? Bo mnie wydaje się, że tego typu zadań nie rozwiązywało się nawet na podstawówkowych sprawdzianach. Egzaminy wstępne do szkół średnich były trudniejsze. A to naprawdę tylko jeden z przykładów. Zadania typu "narysuj wykres słupkowy do podanych liczb" albo "zastosuj podane poniżej twierdzenie Pitagorasa do narysowanego trójkąta" - to norma. I żeby nie było gołosłowności: większość takich absolwentów, maturzystów trafia później na studia wyższe, w tym na kierunki przyrodnicze. Jak zauważa w Gazecie Piotr Budzyński, matematyk z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie - tacy absolwenci są problem już na starcie ponieważ trzeba im zapewniać korepetycje. Uczelnia, zobowiązana do trzymania się wyników matury jako kryterium przyjęć na studia ma niewiele pól manewru w faktycznej weryfikacji kandydatów na studentów kierunków ścisłych. Wydaje mi się też, że ogólny niż demograficzny połączony z zaciekłą walką o studenta - bo za każdym z nich przecież idą pieniądze - dodatkowo obniża standardy i chorobę niedouczenia w liceum przeciąga na studia wyższe. Studentów się przepycha i upycha, w ogóle nie dbając o pozory standardów nauczania - bo jak można dbaniem o standardy nazwać przyjmowanie 200-300 studentów na pierwszy rok? Co ważne - młodzi ludzie nie są głupsi. Jak zauważa dr Jerzy Lackowski, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ, zdolności matematyczne rozkładają się wśród młodych ludzi dość podobnie jak humanistyczne - a więc ich schyłek to nie wina małych możliwości na starcie ale właśnie niewłaściwego, okrojonego programu nauczania. Wielokrotnie prowadziłem z najmniejszymi dzieciakami warsztaty matematyczne - i to z tak abstrakcyjnych tematów jak teoria chaosu czy kombinatoryka i teoria mnogości! Ośmio- i dziewięciolatki doskonale dawały sobie radę na takich zajęciach - i choć oczywiście nie gościł na nich nawet jeden wzór matematyczny - w lot łapali założenia wszelkich trudnych działów matematyki.

Matematyka może wrócić na należne jej miejsce królowej nauk. I powinna! Bo bez matematyki większość nowoczesnych dziedzin biologii czy fizyki nie istnieje. Myślę, że rewolucja to dobre słowo - bo rewolucji trzeba żeby zmienić obecne podejście do matematyki. A biorąc pod uwagę jak kolorowa i dynamiczna potrafi być - na pewno coś takiego ma szansę powodzenia!

Pełny tekst artykułu z Gazety tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy