Na Antarktydzie jest takie miejsce, gdzie nikt jeszcze nie był. ba! To jest miejsce gdzie nikt nie był od milionów lat! jezioro Wostok leży prawie 4 km pod powierzchnią lądolodu antarktycznego. Jego wody są utrzymywane w stanie ciekłym przez nacisk setek tysięcy ton lodu. Samo jezioro jest czymś więcej niż tylko niecką z wodą pod lodem o długości 250 km. Jest to dynamiczny układ w którym wody jeziora się dynamicznie wymieniają się z siecią podlodowych rzek. Przesuwając się nad jeziorem lądolód "zbiera" z jego powierzchni pewne ilości wody niosąc je w kierunku oceanu. Ogromne wysycenie jeziora tlenem i azotem, całkowity brak światła i temperatura poniżej punktu zamarzania wody stworzyły tam warunki unikalne, nigdzie indziej nie spotykane na naszej planecie. Co ciekawe, jezioro było tajemnicą do 1996 gdy zespół rosyjskich i brytyjskich naukowców odkrył jego zarysy analizując satelitarne zdjęcia ostatniego kontynentu. Dwa lata później wydobyto znad jeziora ponad 3.5 km lodu, w którym odkryto ślady mikroorganizmów. Ponieważ lód nad jeziorem to częściowo zamarznięte wody samego jeziora, te mikroorganizmy mogą pochodzić własnie z jego wód.
W ostatnim numerze Nature rosyjscy naukowcy chwalą się swoim ostatnim osiągnięciem, które wstrząsnęło światem polarników (http://www.nature.com/news/russians-celebrate-vostok-victory-1.10021). Naukowcy dotarli do samego jeziora, przebijając się przez lód tuż nad jego powierzchnią. Podstawowe pytanie, jakie zadało sobie środowisko naukowe - to czy faktycznie jezioro jest bezpieczne? Czy tony freonu i kerozenu stosowane przy wierceniu by zapobiec zamarzaniu odwiertu nie zanieczyszczą jeziora? Nie mówiąc oczywiście o możliwości kontaminacji jeziora współczesnymi mikroorganizmami - jest całkiem możliwe że ze względu na panujące w jeziorze warunki żyjąca tam mikroflora jest unikalnie przystosowana do takich warunków - i każda "inwazja" z powierzchni Ziemi zniszczy ten unikalny ekosystem. Sami Rosjanie twierdzą, że jezioro jest bezpieczne. Większość naukowców sądzi też, że dowiercili się oni nie do samego jeziora, ale kieszeni wodnej tuż nad nim - samo zaś jezioro zostanie osiągnięte dopiero w 2013-14 roku. Biorąc pod uwagę znaczenie odkrycie, unikalność ekosystemu oraz jego potencjalne podobieństwo podlodowych oceanów, których istnienie jest przewidywane na jednym z księżyców Jowisza - Europie - znaczenie badań nad Jeziorem Wostok jest niebagatelne.
Ale jedno pytanie może nad dręczyć. Czy nauka z całą swoją konsekwencją powinna za wszelką cenę - nawet za cenę zniszczenia obiektu badań - dążyć do poznania świata? Czy jest tutaj w ogóle możliwy do rozwiązania konflikt filozofii człowieka odkrywcy oraz dbałości o zachowanie w stanie nienaruszonym czegoś tak wspaniałego i tajemniczego jak Jezioro Wostok? Człowiek wielokrotnie w swojej historii dowiódł, że upór w dążeniu do poznania świata to chwalebna i owocna droga. Ale z drugiej strony - czy nauka ma prawo traktować wszystko jako potencjalnie jednorazowe użytki, tylko generujące nową wiedzę? Przykład jeziora Wostok pokazuje, jak czasem trudno (także z politycznego punktu widzenia - pamiętajmy że Antarktyda jest/powinna być politycznie neutralna!) dojść do rozsądnego porozumienia - i jak łatwo wyścig ku poznaniu może zamienić się w potencjalnie katastrofalny bieg ku chwale. Dość powiedzieć, że stosownie oprawioną próbkę wód Wostoka otrzymał uroczyście i z fanfarami premier Rosji, Władimir Putin. Miejmy nadzieję, że ludzie nachylający się nad nasłynniejszym obecnie odwiertem na Ziemi mają dużo rozsądku - i że zrobią wszystko by w tym przypadku naukowe poznanie nie oznaczało naukowej egzekucji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz